Wyobraź sobie, że myślisz o potrawie, a Twój robot kuchenny odbiera fale mózgu i ją przygotowuje. Następnie nastrajasz swój smak na maksimum. Poranny posiłek staje się przeżyciem niemal mistycznym Wyobraź sobie, że Twoje ciało nie istnieje. Nie musi, bo Twoja świadomość została przekopiowana do komputera. Możesz teraz być, kim tylko chcesz. Wyobraź sobie, że możesz ulepszyć swoje potomstwo, wybierając mu same najlepsze geny. Któż z nas nie marzył o przezwyciężeniu ograniczeń ludzkiego ciała? Nauka i technologia obiecują poszerzenie naszych zdolności, zwiększenie inteligencji i długości życia, w nadziei, że uda nam się przeobrazić w coś lepszego od nas samych. Marzenie to zapoczątkowało transhumanizm. Ruch, który cieszy się wsparciem miliarderów z Doliny Krzemowej i niektórych spośród największych firm świata. W Być maszyną reporter Mark O'Connell zgłębia niesamowity świat ludzi, którzy wierzą, że można myśleć o ciele jako o sprzęcie. Odwiedza wiodący ośrodek krioniczny, by przekonać się, w jaki sposób niektórzy postanowili zapobiec śmierci. Odkrywa niezależny kolektyw biohakerów, którzy wszczepiają sobie pod skórę rozmaite gadżety w celu wzmocnienia swoich zmysłów. Spotyka zespół niezłomnych naukowców trudzących się nad uchronieniem ludzkości przed sztuczną superinteligencją. Dokąd prowadzi nas obsesja na punkcie technologii? Jaki będzie wpływ rozwoju SI na przyszłość naszych miejsc pracy, życia rodzinnego i na nasze człowieczeństwo? Czy technologie, które tworzymy, przyczynią się do naszej zguby? W swojej książce O'Connell stworzył głęboki, poruszający, i często śmieszny do łez, przekrojowy portret wpływowego ruchu transhumanistów. Zgłębiając, co to znaczy być maszyną, autor oferuje zaskakującą medytację nad tym, co to znaczy być człowiekiem.
Marc O'CONELL Livres


Książeczka macierzyńska pokazuje moment, gdy w życie klinem wbija się strata, która jątrzy i która poraża myśli, czucie, ale też język. Byłoby ujmą dla Książeczki przedstawiać ją wyłącznie jako opowieść o poronieniu i utracie słuchu. Mogliby wtedy przeoczyć ją ci, którym te doświadczenia są obce, choć szarpnęły nimi przecież inne osobiste kryzysy. I tak jak bohaterka Gorean chcieli wtedy zasnąć na kilka lat, nie umieli ustać na nogach, padali na podłogę, krztusili się płaczem, a potem milkli na setki godzin, wbijając wzrok w ścianę. Czytałam monolog nienarodzonego dziecka, dziecka z poronionej w dziewiątym tygodniu ciąży, i słyszałam w nim relację z własnego, prywatnego kryzysu, który zgasił część mnie. Ta książka o przeżywanych w ciszy tragediach mówi więc też o żałobie po przeszłym ja, tym ja sprzed załamania. I choć daje nadzieję na przetrwanie, trudno po niej ochłonąć. - Marta Syrwi