Plus d’un million de livres à portée de main !
Bookbot

Toporska Barbara

    Athena noctua
    Na wschód od dzisiaj
    Spójrz wstecz Ajonie
    Droga Pani...
    Listy do i od redakcji Kultury Tom 21
    Siostry
    • Powieść jest historią dwóch sióstr przyrodnich, podobnych zewnętrznie, różnych charakterami. Ze wspólnej matki, ex-aktorki, o trudnej do ustalenia biografii a nawet narodowości, bo ustawicznie „życie zmieniała w teatr” – starsza siostra, Pola, miała ojca Żyda. Jeśli chodzi o formę, Siostry są eksperymentem. Autorka wychodzi z dwóch założeń: 1) że najbardziej „realistyczna powieść” jest także skrótem i wyborem fragmentów, którym jedynie nadaje się pozory ciągłości; 2) że ludzie b. rzadko w życiu bywają pierwszoplanowymi bohaterami zdarzeń. Czują się takimi w dzieciństwie, egocentrycznym z natury, w miłości, i zawsze wobec własnej śmierci. Reszta życia upływa na marginesie cudzych zdarzeń. Autorka postanowiła więc zerwać i z pozorem ciągłości powieściowej, i z pozorem pierwszoplanowości przez całe życie jej bohaterek. Siostry składają się z dziesięciu opowiadań, z których każde ma swoją pointę, ale tylko w pierwszym i ostatnim siostry są ich głównymi bohaterkami. W innych przesunięte są na drugi, czy trzeci plan, w obręb cudzej historii. Historii dziwnej przyjaźni starego kota i kulawego kruka na przykład. Historii przez wiele kobiet kochanego niczyjego dziecka. Historii przestępcy wojennego, ukrywającego się w pustej klatce we włoskim zoo, którego zdradził wystraszony kondor… Na tle i w świetle tych „cudzych historii” plastycznieją postacie sióstr, a fragmenty życia w epizodycznych rolach układają się w chronologiczną całość. Ta kompozycja poza eksperymentem formalnym pozwoliła autorce dotknąć wielu problemów, bez obciążania książki ich balastem. Tzn. „idei przewodniej” w Siostrach nie ma, ale jest dość spory wybór tematów do refleksji. Barbara Toporska

      Siostry
    • Znam moc ludzi, którzy… zaczynają lekturę od «listów». W naszych warunkach jest to objaw raczej zrozumiały. Tłumaczy się nie tym, aby właśnie «listy do Redakcji» zawierały treść najciekawszą i najbardziej wartościową, bo często bywa odwrotnie; lecz raczej nostalgią do indywidualnych wypowiedzi, indywidualnych myśli, niekoniecznie krępowanych redaktorską granicą w druku, a granicą Odry i Nysy w terenie. Cesarz Aleksander II, wprowadzając w 1864 w życie swą słynną reformę sądownictwa, wydał jednocześnie «ukaz» dozwalający publikowania wszystkiego, cokolwiek się dzieje lub mówi na przewodzie sądowym, bez jakichkolwiek skreśleń. I w nie-parlamentarnej, pozbawionej wolności politycznych, samowładnej Rosji pojawiły się w druku takie mowy adwokatów, za jakie nie tylko w Bolszewii czy PRL poszłoby się pod ścianę czy do więzień, ale nawet w Polsce Piłsudskiego niechybnie do Berezy Kartuskiej. Naturalnie o wolnościach indywidualnych, jakie istniały w XIX wieku, również pod samodzierżawiem carskim, dziś, w wieku skolektywizowanej myśli, trudno nawet marzyć. Nie chodzi jednak o marzenia, chodzi o uratowanie pozostałego jeszcze marginesu.

      Listy do i od redakcji Kultury Tom 21
    • Muszę się zastrzec, że nie wiem, czy człowiek posiada duszę, a w każdym razie, czy wszyscy ludzie posiadają dusze. Swojej nie zawsze jestem pewna. Sądzę natomiast, że jedyną szansą człowieka i jego jedynym wdziękiem jest pretendowanie do duszy, choćby to było pretensją na niczym nie opartą. Bez niej, bez tej nostalgii, aby być 'obrazem Boga', niezależnie od tego, czy to jest możliwe czy tylko urojenie, człowiek biologiczny staje się niewydarzoną karykaturą zwierząt. Barbara Toporska

      Droga Pani...
    • 'W tej opowieści nie trzymam się chronologii, po części z nonszalancji, ale głównie z przeświadczenia, że wszystkie sprawy przeszłe i zaprzeszłe, tylekroć przetrząsane w naszej pamięci, kojarzą się w inne układy, niż te, które obowiązują historyka. ... Ajon natomiast, do którego apeluję w tytule powieści, to wieczność i Wieczność. Wolę jej starogreckie imię od zimniejszego i uboższego w wiele znaczeń - Eon...'

      Spójrz wstecz Ajonie
    • Do Redaktora Wiadomości Który – używa niezasłużonej sławy miłośnika i opiekuna poezji. Nieprawda. Ani jeden mój wiersz nie ukazał się w Wiadomościach bez błędów, a bywało ich czasami po pięć naraz! Przykre to zwłaszcza dla kogoś, kto jak ja, nie ma żadnych widoków na ufundowanie sobie tomika „wierszy zebranych” (i poprawionych). Myślałam, że jest to sposób cichego uśmiercania utworów opartych na innej rytmice, niż skamandrowska melodyjność. Okazało się, że i to nie. Moja „Kronika”, lamentująco zaśpiewna, ukazała się z wypuszczoną linijką. (Błąd literowy daruję.) Linijka zawierała wprawdzie jedno słowo: policjant, ale i to wystarczy. – Jak sobie radzą inni autorzy? A prywatnie dolewam jeszcze kilka łez... Przez dwa lata byłam korektorką, i sypały się na mnie gromy. Boya puściłam jako Boga, z Marszałka zrobiłam w tytule Masrałka, nie sprawdzałam nigdy numerów wygranych na loterii. Ale nie puściłam nigdy żadnego błędu w wierszu, i redagując – potem – dodatek literacki SŁOWA, korektę wierszy robiłam zawsze sama, wiedząc, że są to błędy nienaprawialne, a więc niewybaczalne. Za jakie grzechy więc cierpię? 18 lutego 1962 Wbrew dzisiejszej niechęci do poezji (mniejsza, w jakim stopniu usprawiedliwionej i przez kogo zawinionej), stawiam utwory poetyckie najwyżej w hierarchii gatunków literackich. Nie usiłuję oczywiście wmawiać, że dobra powieść, czy nawet artykuł publicystyczny jest mniej wart od kiepskiego wiersza. W moim przekonaniu jednak, autora, piszącego zarówno prozą jak wierszem, reprezentuje, charakteryzuje, klasyfikuje przede wszystkim jego twórczość poetycka. Cóż dziwnego, że chciałabym tak bardzo ocalić i tę swoją od rozproszenia, a także od błędów korektorskich, co okaleczały prawie każdy mój wiersz drukowany w czasopismach? 7 maja 1972 Józef Mackiewicz i Barbara Toporska, Listy do Redaktorów „Wiadomości”, Kontra 2010

      Athena noctua
    • Żyję w świecie, w którym nic nie jest podobne do tego, co otaczało mnie w dzieciństwie. Gdy jednak próbuję uciec przed nękającą mnie obcością (przed nękającą mnie niepewnością) w tamten świat niby to znany, solidny, familiarny, moja pamięć cofa się z przerażeniem przed czarną otchłanią, której czeluści pochłonęły domy, ulice, miasta całe, krajobrazy i ludzi ongiś znanych, a ocalona reszta, drobny ułamek tego, co było, co być musiało, nie jest w stanie przekonać o swej autentyczności. Czy nasza kucharka była dużą tęgą kobietą, czy małą drobną staruszką? Czy ogrodnik Antoni był dobrodusznym bajkokletą, czy bolszewickim milicjantem, trzymającym mnie pod strażą w moim własnym pokoju?... Byłoby pół biedy, gdybym brak logicznych ogniw mógł złożyć na karb niedostatków mojej pamięci, wczesnej arteriosklerozy na przykład, lecz wiem, że zmiany dokonywały się podwójnie, i w nich, i w moich o nich wyobrażeniach. Żyję bowiem życiem kogoś, kto nie jest podobny do człowieka, jakim byłem przed rokiem, dwa lata temu, dziesięć, dwadzieścia lat temu... Ci ludzie są sobie obcy, a administracyjna identyfikacja pogłębia przygnębienie, gdyż lepiej byłoby dla nich, by żył każdy oddzielnie życiem chociażby najkrótszym, lecz własnym. Zło polega na tym, że każdy z nich na poprzednich pasożytuje, każdy poprzednich okrada, niszczy i zabija. Małemu chłopcu odebrał wspomnienia o kilka lat starszy wyrostek, zniszczył je, przerabiając według swojej głupiej wyobraźni, i małego chłopca zabił. Z kolei wyrostek padł ofiarą starszego od siebie i zła zabawa okradania, fałszowania i zabijania ciągnie się przez całe życie. Zbrodnie te są tym gorsze, że pozbawione jakiegokolwiek pożytku, nadziei na jakikolwiek pożytek, są mechaniczne, poza świadomością i wolą. A że dokonywane gremialnie przez wszystkich, rzeczywistość zmienia się w trzęsawisko złudzeń. Barbara Toporska, Na Mlecznej Drodze

      Na Mlecznej Drodze