Oto dwóch panów rozmawia sobie o poezji, którą mają za nic. Pochylają się nad nią w jej różnorodnych postaciach, odkrywają sens splotów człowieczych promieni, tworzących istotę poetyckich utworów...
Żuliński Leszek Livres





Banialuki absurdalne śmieszne pikantne idiotyczne bezsensowne
Leszek Żuliński (ur. 1949) debiutował na łamach prasy jako poeta w 1071 roku, a jako krytyk - rok później. Przede wszystkim zajmuje się właśnie krytyką literacką, dziedzina ta zdominowała jego aktywność pisarską. Uprawia także publicystykę kulturalną i felietonistykę. Stałe felietony prowadził w pismach 'Fakty', 'Sztuka dla dziecka' oraz w 'Aneksie' - dodatku kulturalnym do 'Trybuny', a także w miesięcznikach: 'Sprawy wschodnie', 'Gazeta kulturalna' i w nowojorskim, polonijnym 'The Voice'. Ponadto autor ma na koncie setki wystąpień radiowych, dziesiątki telewizyjnych, wstępy lub posłowia do wielu książek innych pisarzy, antologie i prace edytorskie.
Poetyckie powroty do źródeł bywają obciążone sentymentalizmem, a ich liryczny ton tak wysoki, że aż fałszywy. Żuliński powraca inaczej: jego podróż w głąb czasu – do miejsc i ludzi swojego dzieciństwa i młodości – do samego siebie z tamtych lat – to swego rodzaju poetycki reportaż, pisany niemalże prozą, pełen realistycznych szczegółów i drobiazgów rzeczywistości. To odtworzony po wielu latach pamiętnik wyobraźni, w którym największą wagę zyskują – czy może właśnie odzyskują – rzeczy czasem najbłahsze, a symbolem spełnionego szczęścia bywa nie tylko próg miłosnej inicjacji, ale i zupa pomidorowa w domu babci. Bo to również – dokonywane z perspektywy ostatecznej – obrachunki z czasem, który uczy nas smakowania chwil, doznawania życia w każdym jego wymiarze. Dlatego choć nie ma w tych wierszach czułostkowości, a drżenie serca bywa leczone żartem, autoironią, to ich lekturze towarzyszy wzruszenie. I emocje, które są wspólne dla wszystkich powrotów, tym piękniejszych, im bardziej niemożliwych. Artur Daniel Liskowacki