Acheter 10 livres pour 10 € ici !
Bookbot

Maria Lewińska

    Dzwonnik z cmentarza St. Johannis w Norymberdze
    Analfabeci z wyższym wykształceniem
    Od ławeczki do ławeczki
    • Książka ta zawiera pewne elementy autobiograficzne, czasami dokładne, a czasami nie. Opisane osoby są niekiedy złożone z cech kilku osób, a niekiedy z żadnej. Nie ma postaci absolutnie prawdziwej, a jednak nie ma i fałszywej. Jest starość zagrożona epidemią, jej wyjątkowość w tym okresie, jest zadziwienie, że pomimo galopującej technologii nic i nikt nie potrafi sobie jeszcze poradzić ani ze starością, ani z coronawirusem. Maria Lewińska

      Od ławeczki do ławeczki
    • Jeżeli kogokolwiek, kiedykolwiek zainteresuje, jak potoczyły się losy Żydów polskich osiadłych w Izraelu po drugiej wojnie światowej, nie będzie z tym miał żadnych trudności, sięgnie po literaturę polskojęzycznych pisarzy w Izraelu. (MARIA LEWIŃSKA) Będąc świadkiem losów zbiorowości polskich Żydów z Izraela, jest jednak Lewińska przede wszystkim kronikarką samej siebie, własnych zmagań z emigracją, z Polską krajem dzieciństwa i młodości, i z Izraelem w którym przyszło jej budować dom i rodzinę. W jednym z wywiadów powiedziała: Emigracja jest kataklizmem, tak jak śmierć, tylko można ją przeżyć. (JACEK LEOCIAK, Nowe Książki) Maria Lewińska jest skrzętnym kronikarzem polskich Żydów w Izraelu (ANDRZEJ ZAKRZEWSKI) Stała się obywatelką Izraela, pełnoprawnym członkiem tego państwa, lecz jako człowiek pióra pozostała przy języku polskim. I nie było to podyktowane trudnościami związanymi z opanowaniem języka hebrajskiego, ale czymś, co określiłbym mianem przywiązania do języka pierwszego, do języka wyniesionego z domu lat dzieciństwa i młodości. Języka, w którym, co najważniejsze, kształtowała swoją osobowość. W nim też wyrażała swoje myśli i uczucia (TADEUSZ J. ŻÓŁCIŃSKI, Kultura) Nie kryje też Maria Lewińska swoich nostalgii nadwiślańskich bo nie potrafi bo myśli i pisze po polsku ale ojczyznę ma jedną Izrael. O pierwszej jej książce napisałem, że lapidarnością języka, wieloznacznością skrótów myślowych i ładunkiem emocjonalnym przypomina mi prozę Babla. Nie wycofuję się z tego. Pisze smacznie. Ceni słowo. Strzela nim do różnych tarcz i każdym trafia, jak snajper. Szczęściara. (ALEKSANDER MINKOWSKI) Jeżeli kogokolwiek, kiedykolwiek zainteresuje, jak potoczyły się losy Żydów polskich osiadłych w Izraelu po drugiej wojnie światowej, nie będzie z tym miał żadnych trudności, sięgnie po literaturę polskojęzycznych pisarzy w Izraelu. (MARIA LEWIŃSKA).

      Analfabeci z wyższym wykształceniem
    • To miał być tylko jedno- lub dwudniowy służbowy wyjazd do stolicy po części elektroniczne. Jednakże zamiast pojechać na północ, w kierunku Warszawy, Autor tej książki udał się na zachód, do Norymbergi. Był to rok 1987. Minęło już ponad trzydzieści lat od tamtego pamiętnego wyjazdu na stałe. Niesamowite, z jaką dokładnością opisuje on swoje przygody, dzieląc się z Czytelnikami swoimi doświadczeniami życiowymi. Jest to biografia człowieka, który swą przygodę życiową rozpoczął w roku 1965 jako nauczyciel fizyki w jednej z nowych tysiąclatek. W swoim bogatym życiu pełnił wiele funkcji był wizytatorem przy Wydziale Oświaty i Wychowania, potem szefem jednego z ośrodków szkolenia zawodowego, a na końcu starszym inspektorem ekonomicznym w dziale zaopatrzenia w jednym z dużych zakładów. W swej książce-pamiętniku opowiada, jak został konserwatorem zabytków na historycznym i znanym cmentarzu św. Jana (St. Johannisfriedhof) w Norymberdze, gdzie pochowani są między innymi: Wit Stwosz (Veit Stoss), Albrecht Drer, Ludwig Feuerbach, William Wilson. Wystarczy spojrzeć na spis treści, aby zorientować się co do szerokiego wachlarza zainteresowań Autora prezentowanej publikacji. Jest to niezwykły pamiętnik, który gorąco polecam przeczytać. A więc... przyjemnej lektury

      Dzwonnik z cmentarza St. Johannis w Norymberdze