Acheter 10 livres pour 10 € ici !
Bookbot

Kinga Wyskiel

    Banderowka
    Do szpiku kości
    • Świat Sary nagle zatrzymał się w miejscu. Porzuciła wszystko co dawało jej radość: grę na skrzypcach, studia, przyjaciół W ciszy i samotności chciała znaleźć ukojenie, zapomnieć o niespodziewanie utraconej miłości. Oddała pierścionek zaręczynowy, przekonana, że nie ma już nadziei i niczego do uratowania. Przypadkowe spotkanie daje jej szansę na odzyskanie wszystkiego. Sara odkrywa, jak wiele jest w stanie poświęcić i zrobić, aby odzyskać ukochanego. Spróbuj razem z nią uchwycić się rozbudzonej nadziei. Wsłuchaj się w delikatną melodię jej skrzypiec! Uwierz, że nawet najsłabsze echo dobrych wspomnień ma potężną moc zmiany. Woda daje ukojenie, farby przykrywają ból. Uczucie przeszywa do szpiku kości. Marta Daft, Marta wśród książek Jeśli tak jak ja uwielbiacie romanse, w których bohaterowie są po przejściach, a los ich nie oszczędzał, to ta powieść jest dla Was! Cały rollercoaster emocji zawarty w jednej powieści jest tym, czego potrzeba czytelnikowi w coraz dłuższe wieczory. Magdalena Jarząbek, Czytam w pociągu Do szpiku kości to powieść, która pokazuje nam, że to co nam wpajano od dawna, wcale nie musi być prawdziwe i że nie możemy się o wszystko obwiniać, gdyż na niektóre rzeczy po prostu nie mamy wpływu, a na miłość nigdy nie jest za późno. Grażyna Wróbel, Czytaninka

      Do szpiku kości
    • Deportacja latem 1947 roku unicestwiła powstałą na przestrzeni setek lat społeczność, a wraz z nią – trwające w małej wiosce nad Sanem – bogate, wielowiekowe nawarstwienia kulturowe. Po zburzonej cerkwi zwieńczonej bizantyjską kopułą, która dotąd górowała nad Łazami, pozostały jedynie skryte wśród wysokich chwastów, niemal na metr grube mury cokołowe. Światek tysięcy chrztów, komunii, ślubów i pogrzebów przepadł w konfrontacji z wizją świata kolonizatorów. Zniknął wiejski teatr i czytelnia, spalono biedakom, gromadzone kosztem tylu wyrzeczeń, księgozbiory. Nie darowano nawet umarłym, rozbijając ryte cyrylicą katolickie groby. Kryte strzechami drewniane chałupy wyparła chaotyczna zabudowa pod eternitem i falistą blachą. Poza małą kapliczką nic w zasadzie nie przetrwało. Nic, gdyż przede wszystkim przepadli tworzący tę krainę ludzie. Miałem jeszcze to szczęście spotkać wysiedlonych i pośród chóralnych śpiewów poznać smak potraw i zwyczaje oraz wysłuchać wspomnień w języku galicyjskich Rusinów, choć wojna zabrała większość bohaterów. Historia spisana ich językiem, dokładnie tak jak czasy te zapamiętali, pokazuje całą absurdalność konfliktu i toczonego po dziś dzień zajadłego sporu. Ocalone strzępy wspomnień, wyrwane z najgłębiej skrywanych zakamarków pamięci, składają sie na prawdziwą historię Emilii Moszczańskiej Kosiur Niewęgłowskiej – jednej z niewielu osób, od której nie usłyszałem nigdy złego słowa. Grzegorz Dżus

      Banderowka