W historiografii ustalił się podział dziejów Europy na dwie połowy: dzieje Wschodu i dzieje Zachodu. Wzajemne przeciwieństwo tych dwóch części świata wyrażało się w ciągu wieków rozmaicie; w postaci etnicznej, wyznaniowej, kulturalnej, państwowej, i do dziś dnia zachowało się w postaci tzw. sprawy wschodniej. Ale czy podział ten i stanowisko w dziejach wyczerpują cały zakres pytań, związanych z rozwojem geograficzno-historycznym Europy? Niekoniecznie, gdyż obok sprawy wschodniej jest jeszcze także sprawa północna. Co rozumieć pod tym terminem? Jak wynika już z samego określenia, jest to problemat geograficzno-polityczny, związany z rozwojem handlowo-ekonomicznym i mocarstwowym ludów północnych – przede wszystkim tych, które zamieszkują zlewisko Morza Bałtyckiego. Czy problemat taki istniał i czy istnieje? Na pierwsze pytanie łatwo daje odpowiedź fakt tak pozytywny, jak wyraźnie, jasno i świadomie pojęta walka o dominium maris Baltici, która zaczyna się już prawie od połowy XIII w., t. j. od powstania pierwszej handlowej i politycznej potęgi na Bałtyku, jaką była Hanza – walki, która potem trwa nieprzerwanie aż do pierwszej połowy XVIII w. w formie współzawodnictwa pomiędzy mocarstwami północnymi, jak Szwecją a Danią, Moskwą a Szwecją, Polską a Szwecją i Moskwą. Czy problemat taki istnieje? Na to odpowiedź tkwi w tym, że rezultatem starcia dwóch głównych potęg północnych w XVII w., Polski i Szwecji, była przewaga państw rosyjskiego i pruskiego, które wyrosły na gruzach tych potęg – przewaga, która trwa po dziś dzień. Mówimy pruskiego, nie niemieckiego, bo historia właściwych Niemiec należy do historii świata zachodniego i to właściwie jest cesarstwem niemieckim, co skończyło się w 1806 r. (po bitwie pod Ulm, Austerlitz i po pokoju preszburskim 1805 r.). Nowe cesarstwo niemieckie jest właściwie hegemonią Prus – czy efemeryczną? – na to dziś nie da się jeszcze odpowiedzieć.
Szelągowski Adam Livres





Handel i pieniądz są dzisiaj powszechnie uważane nie tylko za jeden z głównych łączników w rozwoju międzynarodowym, ale i za pierwszorzędne czynniki cywilizacji. Tymczasem w nauce nie tylko naszej, ale i zachodnio-europejskiej ta strona dziejów jest dotąd jeszcze bardzo zaniedbana. Nie dosyć jest wykazać wpływ i znaczenie pieniądza w dziejach. Należy jeszcze wyśledzić źródła jego przypływu oraz znaleźć kierunek i cel odpływu, a o tym pouczają nas dzieje handlu. Chociaż rozwój handlu zależy w pierwszym rzędzie od danych stosunków miejscowych – a więc od stanu zagospodarowania kraju i od stopnia uświadomienia społeczeństwa, jak też jego organizacji handlowej, to jednak w żadnym innym zakresie nie wywierają na życie ekonomiczne takiego wpływu czynniki postronne, jak w zakresie handlu. Należą tutaj rynki obce, podaż i popyt zagraniczny, ogólny kierunek dróg handlowych, ilość w obiegu pieniądza – słowem to wszystko, co składa się na tzw. koniunkturę handlową. Stąd też i handel należy zawsze do dziejów stosunków międzynarodowych. Ale też i na odwrót, jak siła oręża w czasie wojny, tak w czasie pokoju miernikiem siły społeczeństwa jest jego ekspansja handlowa. Dlatego też na licznych przykładach z dziejów można stwierdzić, że podboje wojenne i podboje ekonomiczne są to nierozłączne i nierozdzielne zjawiska w zakresie wzrostu i upadku narodów. Jak się niniejszy problemat przedstawia w dziejach Polski? I tutaj, aby odpowiedzieć na powyższe zadanie, nie dosyć jest ograniczyć się do terenu stosunków ściśle polskich. Trzeba także odnieść je do sytuacji międzynarodowej. Tak pojęte zagadnienie ekspansji handlowej obraca się około pewnego ogniska geograficznego. Ogniskiem tym w nowszych czasach dla Polski jest morze Bałtyckie. Dzieli je ona wraz z innymi otaczającymi go krajami.
Fragment tekstu:Wiedza o ekonomii i pieniądzu w czasach minionych jest w Polsce wiedzą hermetyczną, zakazaną albo wyszydzaną. Jeśli już ktoś podejmuje tę tematykę, jak to swego czasu zrobił Henryk Bratkowski, to dzieło swoje nazywa ? z wyżyn aspiracji, jak mniemam ? tytułem „Trochę inna historia cywilizacji”. Absurd takiego ujmowania kwestii najważniejszych dla funkcjonowania społeczeństw, czyli kwestii pieniądza, jest uderzający. Trochę inna historia cywilizacji to dzieje ekonomiczne traktowane jako drugi plan tego, co ma dla aspirujących historyków i popularyzatorów wymiar ważniejszy, czyli kultury. Ci sami ludzie, jestem o tym przekonany, pisząc o czasach współczesnych, będą się ekscytować wyłącznie pieniądzem i ekonomią, traktując kulturę i sztukę jako obszary drugorzędne i mniej znaczące. Taka tendencja w opisie zjawisk, z wyraźnym podziałem na jakości przypisane do dziejów minionych i jakości ważne współcześnie, odpowiada aspiracjom elit. Nie będę się tu rozwodził nad rodowodem tych elit, bo szkoda czasu. Powiem tylko, że sposób ten deprecjonuje i w zasadzie unieważnia na trwałe wszystkie istotne egzegezy dotyczące sukcesów i klęsk politycznych tak Polski, jak i całej Europy Środkowej.
Nie można zrozumieć tragedii Rzeczpospolitej w XVII wieku bez dokładnej analizy momentu, kiedy to Gustaw Adolf, uzurpator na szwedzkim tronie, próbował zniszczyć to państwo, za pomocą jednej, dobrze przygotowanej i sprawnie przeprowadzonej akcji zbrojnej. Wojna ta – wielka wojna pruska – nie ma należycie wyeksponowanego miejsca w polskiej historiografii, albowiem przyćmiły ją dramaty późniejsze – wojna z Chmielnickim, Potop i wojna z Moskwą. To jednak tam, w Prusach Królewskich, w latach 1625 – 1635 rodziły się zręby planu, który o mało nie doprowadził do likwidacji Rzeczpospolitej. Tam także wykuwały się idee i kadry, które ten projekt unieważniły.