Jerzy Alski wydał kolejną książkę na swój ulubiony temat: miłość zasobnego mężczyzny i wspaniałej kobiety, których dzieli znaczna różnica wieku. Tu – 28 lat. To dziewiąta powieść tego autora z Myśliborza i w każdej – czasami na drugim planie – miłość łączy takich bohaterów. Tu miłość, czyli stan zachwytu jest tematem głównym przynajmniej do połowy książki. Resztę wypełnia wychodzenie ze stanu zachwytu. O tym, że ta miłość skończy się źle, czytelnik zostaje uprzedzony już na pierwszych kartach książki. To u Alskiego nowość. Zazwyczaj prowadzi czytelnika po rozlicznych wzlotach i upadkach, ale długo nie wiemy, jak się związek skończy. Tu sam finał jest także zaskoczeniem, nie o nim więc będzie. Moim zdaniem wcale nie jest potrzebny. Ważniejszy staje się proces przecierania oczu przez bohatera, zauważania tego, przed czym wiele osób go ostrzegało, ale on nie dopuszczał żadnych uwag, bo jego ogarnął zachwyt. A teraz wraca na ziemię.
Jerzy Alski Livres





„Ta karczma Rzym się nazywa” – zdaje się mówić demon towarzyszący głównemu bohaterowi najnowszej powieści Jerzego Alskiego. Bo każdy, nawet (nie)Twardowski ma swojego diabła, demona dostaje (od kogo?) do pomocy w życiu. I jak to u tego autora bywa znów mnóstwo skojarzeń. Zaczynając od najmłodszego – „Będzie bolało” (kogoś na pewno), miniserial BBC na podstawie powieści Adama Kaya; „Ostry dyżur” co prawda bez Clooneya, ale Michał też przystojniak nie z tej ziemi, w dodatku seryjny monogamista, nadmiernie wrażliwy facet, smakosz i znawca salcesonu; dalej przez „Zazdrość i medycynę”, żeby nie pominąć „Mistrza i Małgorzaty” (uwaga dla nie- i miłośników Bułhakowa: Alski was zaskoczy i nie zemdli). Jest i Wisłocka, bo autor wiedzie nas ścieżkami „Sztuki kochania”, uświadamiając, że „seks to rozkosz, pocałunek to szczęście” i „jest jak świeca: zanim się dowiesz, przy której czyta się najlepiej, zapewne kilka zapalisz i zgasisz”. I znowu szkatułka. I znowu „Moda na sukces”: ten z tą, ta z tamtym, ta z tą. A nad tym wszystkim panuje Lucyna, taka ciocia, którą każdy chciałby mieć. I która pomoże w wyborze studiów. Dlaczego medycyna? Bo po medycynie możesz powiedzieć: „Pocałujcie mnie wszyscy w dupę” (bez Tuwima). Ejże! Na pieszczotę trzeba sobie zasłużyć… A jednocześnie „Pięść demona” to rzut prozą w koronawirus i pomysł na to, jak z pomocą dziecioterapii zmniejszyć liczbę zejść śmiertelnych w szpitalu. Ale to jeszcze nie wszystko, bo powieść podpowiada również, jak dzięki wstrętowi do budyniu i leżakowania w przedszkolu ojciec może osiągnąć niebanalny kontakt z synem. – Kim jesteś? – pyta bohater. – Tobą – odpowiada demon. I znika. Czy demon Alskiego jest kuzynem Wolanda? Czy diabły i innej maści szatany miewają rodzeństwo? Tymczasem bohater stawia pana Boga przy łóżku ukochanej i sam staje obok, trzymając w zębach nadzieję. Jakie wnioski? Alski formułuje następujące: nienawiść jest chorobą miłości, jest miłością zarażoną wirusem; kobiety stają się coraz bardziej agresywne, przez co na świecie jest coraz więcej agresji; orgazmy każdej kobiecie się należą; hipokryzja to taki stan, że niby rozpaczasz, ale już kombinujesz, jak się urządzić; co to znaczy być przyzwoitym? – czasami trzeba być świnią, żeby inni ocaleli; pokochajcie nas brudnych, czystych każdy lubi. I teraz dzieci notują, pani dyktuje: Alski wielkim poetą prozy jest! Jasiu?! Wężykiem! Wężykiem!!! Ewa Hoffmann- Skibińska, Redaktor Ewa
Grześ ma kilka lat, jest cherlawym okularnikiem, prymusem z zadatkami na geniusza. Wychowuje go samotna matka, ojciec zniknął, kiedy Grześ miał trzy lata. Związek Grzesia z matką jest silny i w trakcie powieści tylko rośnie. Są ubodzy. W trakcie wakacji dosłownie eksploduje uczucie pomiędzy Grzesiem, a dziewczyną jego przyjaciela o gejowskich skłonnościach. Uczucie jest niezwykle zmysłowe. Paradoksalnie Karolina (aka Mrówka) nie chce wiązać się z Grzesiem – to uczucie ma zostać zapamiętane jako coś wielkiego, bez zjazdu w codzienność. Zmienia szkołę, znika. Z materialną pomocą wujostwa (wuj Grzesia jest wziętym lekarzem) Grześ podejmuje studia na Uniwersytecie Jagiellońskim, początkowo na fizyce, potem otwiera drugi kierunek. Pojawia się Monika, kuzynka starsza o rok, studiująca w Niemczech. Jej relacje z Grzesiem zmieniają się od lekceważących do pełnych sympatii. Grześ doskonale bawi się seksem, ze swoją dziewczyną Anną, kręcą m. in. filmik pornograficzny. Jego credo na życie wyznacza pewien wykład i pewna lektura („Płeć i charakter” Ottona Weiningera. Dzieło skrajnie antyfeministyczne). Na obu kierunkach pisze doskonałe prace magisterskie (z pewnych formalizmów matematyki nieliniowej mających zastosowanie w badaniach mózgu i wtórnie umysłu) i uczelnia wysyła go do Drezna, gdzie w Instytucie Maxa Plancka zaczyna pisać doktorat. Wystylizowany na Żyda prowokacyjnie pozdrawia faszystowskim gestem demonstrację niemieckich nacjonalistów. Wybucha bijatyka, policja zamyka go do aresztu, skąd wyciąga go Monika. Staje się sławny w instytucie, wyrywa docentowi Weseringowi dziewczynę. Sally jest Kanadyjką, a oni oboje są dość rozpustni i ekscentryczni. Grześ mówi nawet, że pornograficzni. W celu wyłudzenia dotacji na mieszkanie idzie do dyrektora Plancka. W przedziwnej rozmowie, w której obaj co chwila powtarzają, że współcześnie wszystko jest możliwe, Grzegorz sugeruje, że być może jest w ciąży. Dotację dostaje. Grzegorz konstruuje formułę matematyczną, pozwalającą przewidywać ruchy akcji na giełdzie. Powoli i ostrożnie staje się coraz zamożniejszy. Raczej się z tym kryje. W związku z ciążą Grzesia wzywa się do ginekologa. Idzie tam z Sally. Następują sceny groteskowe. W międzyczasie Grześ na Plancku broni doktorat, na temat procesów kwantowych w mózgu. Monika zdobywa bilety na recital fortepianowy Daniela Barenboima, psuje się jej samochód. Grześ kupuje Monice samochód. Sally robi awanturę o Monikę. Grześ kupuje Sally samochód. Uwagi o sztuce pianistycznej – w szczególności jak grać Beethovena. Niespodziewana wiadomość, że mama jest chora. Rak pęcherza moczowego. Monika zabiera mamę do Berlina. Grześ niespecjalnie się tym przejmuje i wprowadza mamę w swoje plany na życie. Mianowicie zamierza zbudować dom i w nim mieszkać z mamą i z kotem. W tym celu zdążył już nabyć sporą działkę na obrzeżach miasta i rozgląda się za architektem. Grześ poznaje Beatę, właścicielkę biura doradztwa finansowego. Beata jest od Grzesia starsza, niemniej pozostaje piękną kobietą. Dużo cynicznych uwag o relacjach między kobietami a mężczyznami. Omawiają też transfer pieniędzy Grzesia z Niemiec. Grześ wraca do Drezna, zawiesza swoje projekty naukowe. Na razie zamierza skupić się na chorobie mamy i budowie domu. Smakując kolejną powieść Jerzego Alskiego (Krzysztofa Ansilewskiego), warto wskazać na istnienie dwóch konstytuujących jej strukturę poziomów. Ów pierwszy tworzy to, co w elementarnej teorii literatury przyjęto nazywać światem przedstawionym. Chodzi oczywiście o fabułę i bohaterów. Od pierwszych stron czytelnika uderza przeogromna feeria różnorodnych, bardzo często zawikłanych, skłaniających do wielorakich interpretacji zdarzeń. Główny bohater, Grześ, jest wybitnie matematycznie uzdolnionym człowiekiem, który dzięki swojemu talentowi przezwyciężył wszelkie wyniesione z dzieciństwa ograniczenia. Przede wszystkim obronił doktorat w Instytucie Maxa Plancka, dodatkowo dzięki opracowanej formule matematycznej potrafił przewidywać zachowanie giełdy i zaczął się bogacić (bogaty naukowiec w polskiej kulturze jest ciągle zjawiskiem bardzo incydentalnym!), a w końcu nawet jeździć Lamborghini. Z nieposkromioną fantazją realizuje się również w związkach z pięknymi kobietami (czasami nawet z dwiema jednocześnie!), ale potrafi być także opiekuńczym synem swojej matki. Jest jednakże Polakiem ‒ swobodnie funkcjonując w zachodnim świecie naukowym, finansowym i towarzyskim, przezwycięża wpisane w naszą narodową kulturę kompleksy wobec tak zwanego wielkiego świata. Z drugiej jednak strony odnoszę wrażenie, że łatwiej akceptujemy tego rodzaju historie wtedy, kiedy czytamy o nich w amerykańskich powieściach lub oglądamy w amerykańskich filmach. Być może dlatego Alski wzbogaca swoją narrację o ów sygnalizowany drugi poziom refleksji. Warto pamiętać, że podobnie postąpił swego czasu nawet Bolesław Prus, któremu nie wystarczyło, że Wokulski dzięki swojej przemyślności stał się bogaty, ale dodatkowo doświadczył swojego bohatera pragnieniem uprawiania nauki. Było to coś, co jeszcze bardziej niż niespełniona miłość do arystokratki nie mieściło się w mieszczańskim etosie ówczesnego polskiego społeczeństwa. Zjawisko to ‒ ta szczególna niechęć do sukcesu ‒ wydaje się pokutować w polskiej literaturze do dziś. Chcąc dookreślić fenomen tego drugiego poziomu powieściowego uniwersum, wypada wspomnieć o próbie budowania przez Grzesia metafizycznych podstaw własnej seksualności. Dlatego Alski z intelektualną gracją sięga do słynnego dzieła Otto Weiningera (1880-1903) Płeć i charakter i wchodzi w śmiały, erudycyjnie prowokacyjny dyskurs z dorobkiem współczesnego feminizmu. U Weiningera warto również szukać źródeł pewnego rodzaju prowokacyjnych gier, które z podskórnym, europejskim antysemityzmem prowadzi stylizujący się na Żyda Grześ. W sposób niejako naturalny pojawia się także zagadnienie odpowiedzialności kultury europejskiej za wychowanie niemieckich inicjatorów Holocaustu. Grześ w końcu pracuje też nad cudownym wynalazkiem zapobiegającym napadom padaczkowym, które uniemożliwiają jego wybrance (Miriam) czerpanie radości z seksualnych przeżyć. Ten wątek technicznego wsparcia ludzkiego organizmu wpisuje się w niesłychanie obecnie intelektualnie modną dyskusję na temat trans i posthumanizmu. Warto też pamiętać, że w tradycji literatury polskiej kwestię technicznego przekonstruowania człowieka podejmowali m.in. Tadeusz Miciński i Bruno Schulz. Dodatkowym ornamentem tekstu Alskiego jest utkanie go intrygującymi rozważaniami na temat wartości europejskiej muzyki i sztuki. Czy te dwa poziomy powieści nie są ze sobą sprzeczne? Absolutnie nie! Przywołując słynnego Matrixia, można powiedzieć, że powierzchnia utworu dostępna jest wszystkim, a jej głębia ma charakter ezoteryczny. Prof. UAM dr hab. Artur Jocz
Grześ ma kilka lat, jest cherlawym okularnikiem, prymusem z zadatkami na geniusza. Wychowuje go samotna matka, ojciec zniknął, kiedy Grześ miał trzy lata. Związek Grzesia z matką jest silny i w trakcie powieści tylko rośnie. Są ubodzy. W trakcie wakacji dosłownie eksploduje uczucie pomiędzy Grzesiem, a dziewczyną jego przyjaciela o gejowskich skłonnościach. Uczucie jest niezwykle zmysłowe. Paradoksalnie Karolina (aka Mrówka) nie chce wiązać się z Grzesiem – to uczucie ma zostać zapamiętane jako coś wielkiego, bez zjazdu w codzienność. Zmienia szkołę, znika. Z materialną pomocą wujostwa (wuj Grzesia jest wziętym lekarzem) Grześ podejmuje studia na Uniwersytecie Jagiellońskim, początkowo na fizyce, potem otwiera drugi kierunek. Pojawia się Monika, kuzynka starsza o rok, studiująca w Niemczech. Jej relacje z Grzesiem zmieniają się od lekceważących do pełnych sympatii. Grześ doskonale bawi się seksem, ze swoją dziewczyną Anną, kręcą m. in. filmik pornograficzny. Jego credo na życie wyznacza pewien wykład i pewna lektura („Płeć i charakter” Ottona Weiningera. Dzieło skrajnie antyfeministyczne). Na obu kierunkach pisze doskonałe prace magisterskie (z pewnych formalizmów matematyki nieliniowej mających zastosowanie w badaniach mózgu i wtórnie umysłu) i uczelnia wysyła go do Drezna, gdzie w Instytucie Maxa Plancka zaczyna pisać doktorat. Wystylizowany na Żyda prowokacyjnie pozdrawia faszystowskim gestem demonstrację niemieckich nacjonalistów. Wybucha bijatyka, policja zamyka go do aresztu, skąd wyciąga go Monika. Staje się sławny w instytucie, wyrywa docentowi Weseringowi dziewczynę. Sally jest Kanadyjką, a oni oboje są dość rozpustni i ekscentryczni. Grześ mówi nawet, że pornograficzni. W celu wyłudzenia dotacji na mieszkanie idzie do dyrektora Plancka. W przedziwnej rozmowie, w której obaj co chwila powtarzają, że współcześnie wszystko jest możliwe, Grzegorz sugeruje, że być może jest w ciąży. Dotację dostaje. Grzegorz konstruuje formułę matematyczną, pozwalającą przewidywać ruchy akcji na giełdzie. Powoli i ostrożnie staje się coraz zamożniejszy. Raczej się z tym kryje. W związku z ciążą Grzesia wzywa się do ginekologa. Idzie tam z Sally. Następują sceny groteskowe. W międzyczasie Grześ na Plancku broni doktorat, na temat procesów kwantowych w mózgu. Monika zdobywa bilety na recital fortepianowy Daniela Barenboima, psuje się jej samochód. Grześ kupuje Monice samochód. Sally robi awanturę o Monikę. Grześ kupuje Sally samochód. Uwagi o sztuce pianistycznej – w szczególności jak grać Beethovena. Niespodziewana wiadomość, że mama jest chora. Rak pęcherza moczowego. Monika zabiera mamę do Berlina. Grześ niespecjalnie się tym przejmuje i wprowadza mamę w swoje plany na życie. Mianowicie zamierza zbudować dom i w nim mieszkać z mamą i z kotem. W tym celu zdążył już nabyć sporą działkę na obrzeżach miasta i rozgląda się za architektem. Grześ poznaje Beatę, właścicielkę biura doradztwa finansowego. Beata jest od Grzesia starsza, niemniej pozostaje piękną kobietą. Dużo cynicznych uwag o relacjach między kobietami a mężczyznami. Omawiają też transfer pieniędzy Grzesia z Niemiec. Grześ wraca do Drezna, zawiesza swoje projekty naukowe. Na razie zamierza skupić się na chorobie mamy i budowie domu. Smakując kolejną powieść Jerzego Alskiego (Krzysztofa Ansilewskiego), warto wskazać na istnienie dwóch konstytuujących jej strukturę poziomów. Ów pierwszy tworzy to, co w elementarnej teorii literatury przyjęto nazywać światem przedstawionym. Chodzi oczywiście o fabułę i bohaterów. Od pierwszych stron czytelnika uderza przeogromna feeria różnorodnych, bardzo często zawikłanych, skłaniających do wielorakich interpretacji zdarzeń. Główny bohater, Grześ, jest wybitnie matematycznie uzdolnionym człowiekiem, który dzięki swojemu talentowi przezwyciężył wszelkie wyniesione z dzieciństwa ograniczenia. Przede wszystkim obronił doktorat w Instytucie Maxa Plancka, dodatkowo dzięki opracowanej formule matematycznej potrafił przewidywać zachowanie giełdy i zaczął się bogacić (bogaty naukowiec w polskiej kulturze jest ciągle zjawiskiem bardzo incydentalnym!), a w końcu nawet jeździć Lamborghini. Z nieposkromioną fantazją realizuje się również w związkach z pięknymi kobietami (czasami nawet z dwiema jednocześnie!), ale potrafi być także opiekuńczym synem swojej matki. Jest jednakże Polakiem ‒ swobodnie funkcjonując w zachodnim świecie naukowym, finansowym i towarzyskim, przezwycięża wpisane w naszą narodową kulturę kompleksy wobec tak zwanego wielkiego świata. Z drugiej jednak strony odnoszę wrażenie, że łatwiej akceptujemy tego rodzaju historie wtedy, kiedy czytamy o nich w amerykańskich powieściach lub oglądamy w amerykańskich filmach. Być może dlatego Alski wzbogaca swoją narrację o ów sygnalizowany drugi poziom refleksji. Warto pamiętać, że podobnie postąpił swego czasu nawet Bolesław Prus, któremu nie wystarczyło, że Wokulski dzięki swojej przemyślności stał się bogaty, ale dodatkowo doświadczył swojego bohatera pragnieniem uprawiania nauki. Było to coś, co jeszcze bardziej niż niespełniona miłość do arystokratki nie mieściło się w mieszczańskim etosie ówczesnego polskiego społeczeństwa. Zjawisko to ‒ ta szczególna niechęć do sukcesu ‒ wydaje się pokutować w polskiej literaturze do dziś. Chcąc dookreślić fenomen tego drugiego poziomu powieściowego uniwersum, wypada wspomnieć o próbie budowania przez Grzesia metafizycznych podstaw własnej seksualności. Dlatego Alski z intelektualną gracją sięga do słynnego dzieła Otto Weiningera (1880-1903) Płeć i charakter i wchodzi w śmiały, erudycyjnie prowokacyjny dyskurs z dorobkiem współczesnego feminizmu. U Weiningera warto również szukać źródeł pewnego rodzaju prowokacyjnych gier, które z podskórnym, europejskim antysemityzmem prowadzi stylizujący się na Żyda Grześ. W sposób niejako naturalny pojawia się także zagadnienie odpowiedzialności kultury europejskiej za wychowanie niemieckich inicjatorów Holocaustu. Grześ w końcu pracuje też nad cudownym wynalazkiem zapobiegającym napadom padaczkowym, które uniemożliwiają jego wybrance (Miriam) czerpanie radości z seksualnych przeżyć. Ten wątek technicznego wsparcia ludzkiego organizmu wpisuje się w niesłychanie obecnie intelektualnie modną dyskusję na temat trans i posthumanizmu. Warto też pamiętać, że w tradycji literatury polskiej kwestię technicznego przekonstruowania człowieka podejmowali m.in. Tadeusz Miciński i Bruno Schulz. Dodatkowym ornamentem tekstu Alskiego jest utkanie go intrygującymi rozważaniami na temat wartości europejskiej muzyki i sztuki. Czy te dwa poziomy powieści nie są ze sobą sprzeczne? Absolutnie nie! Przywołując słynnego Matrixia, można powiedzieć, że powierzchnia utworu dostępna jest wszystkim, a jej głębia ma charakter ezoteryczny. Prof. UAM dr hab. Artur Jocz
Obserwując przez lata rzekę tego, co umownie nazywamy kulturą, odnoszę wrażenie, że staje się ona coraz płytsza, że na brzegach osiada coraz więcej pospolitości, że coraz szersze łachy ukazują dno - niezbyt ciekawe przy bliższym poznaniu, że szuwary brunatnieją, zamiast się zielenić, że znikają kolejne i kolejne wiry i wreszcie, że niejedno zabetonowano, aby tylko woda nie popłynęła nie tam, gdzie trzeba. Ta opowieść próbuje cokolwiek z dawnego obrazu tej rzeki ocalić. Czy udatnie - ocenisz sama, czytelniczko, ocenisz sam, czytelniku. A co jest w środku? Dwoje geniuszy za nic mających swoje talenty, a wokół nich grono koneserów trudniących się przestępczym handlem dziełami sztuki. Ponura zbrodnia sprzed stuleci, która niemal dokonuje się po raz drugi, ponieważ dawny morderca, genialny kompozytor, pragnie wyzwolenia. Wiele obrazów, w tym jeden, nad którym unosi się mroczna tajemnica. Dużo, naprawdę dużo muzyki. Rozrywki arystokratów - przestępców. I miłość - oczywiście - przekraczająca nawet te granice, które można wyjaśnić. Czy jest to dobra powieść? Nie, jest to źle napisana powieść, ale dobra do czytania. Zapraszam. Alski