This third and final volume focuses on Irena's later years, flashing back to her ongoing efforts to reunite the children she saved with their families, despite the tragic consequences many of those parents faced in the Nazi prison camps. Her mission to help those orphaned find new homes led to her worldwide recognition, including being nominated for a Nobel Prize, in the years shortly before her own passing.
Recounts Irena's days in hiding and her secret return to the heroic mission she still pursued despite her miraculous escape from execution by the Nazis who occupied war-torn Warsaw
"For the first time, Robert E. Howard's Conan is brought to life uncensored! Discover the true Conan, unrestrained, violent, and sexual. Read the stories as he intended. The Cimmerian volume one includes two complete stories, plus bonus material, including the original Robert E. Howard prose stories, in one collection!"--Page 4 of cover.
Siedemnasta część bestsellerowej serii science fiction o przygodach Navis,
jedynej przedstawicielki ludzkiej rasy w Armadzie – wielkim konwoju statków
kosmicznych przemierzających wszechświat. Navis nie pracuje już w służbach
specjalnych Armady, obecnie wraz z Bobo i Snivelem prowadzi własną agencję do
zadań specjalnych. Chociaż jej stosunki z władzami konwoju nie są najlepsze,
zgadza się przyjąć od przewodniczącego rady Armady propozycję odbycia tajnej
misji, kiedy dowiaduje się, że ma polecieć na planetę Tri-JJ 768. Właśnie tam
przed laty przeżyła największą miłość, także tam nadal mieszka ojciec jej
jedynego dziecka. A poza tym na tej wyprawie agentka spodziewa się sporo
zarobić. Musi tylko wykraść z najlepiej strzeżonego muzeum planety pewien
kamień o niezwykłych mocach, ale to nie powinno sprawić jej większych
problemów. Okazuje się jednak, że nie ona jedna pragnie zdobyć ten przedmiot,
co więcej, na Tri-JJ 768 nadal trwa krwawa wojna domowa. Niezbyt trudne
zadanie zamienia się więc w walkę o przetrwanie... Armada jest tworzona przez
duet francuskich autorów – scenarzystę Jeana Davida Morvana i rysownika
Philippe’a Bucheta, którzy współpracują też przy kilku innych seriach: W
poszukiwaniu odpowiedzi, Nomad, Spirou i Fantasio, Navis.
Po dobrej strawie i napitku żołnierze odpoczywali w czasie wolnym. Nie mieli
oni prawie żadnej łączności ze swą ojczyzną, gdyż otwierano ich listy,
przetrzymując część z nich, lub opóźniając dostarczenie, a czasem nawet
niszczono. Davout przechwytywał całą korespondencję nadchodzącą z Hiszpanii,
„gdyż przedstawiała ona ten kraj jako pogrążony w rebelii”. Niektórzy bili
swoich gospodarzy idąc za przykładem generała Vialannesa, który na kwaterze w
Polsce „Żydowi, który go karmił, od czasu do czasu dawał cięgi szpicrutą” lub
tak jak pewien pułkownik „robił wszystko, co w jego mocy by rozzłościć
właścicieli”. Inni z żołnierzy żenili się, a księża z Księstwa Warszawskiego
udzielali sakramentu „z łatwością i nie czekając na przyzwolenie dowódców”.
Wszyscy wałęsali się po oberżach; „dostawcy jadła, kupcy, domy publiczne nie
narzekały na ich wizyty”, tylko na towarzyszące im rozpasanie i bójki. W
Polsce, co rusz wybuchały bijatyki między nimi a polskimi żołnierzami. Polacy
często szukali zwady bez powodu, zabierając Francuzom ich wyposażenie i broń.
W swoim własnym kraju byli powodem „większej liczby skarg niż Francuzi”.
Zmiany miejsc stacjonowania były pretekstem do bratania się spotykających się
przy tej okazji żołnierzy, a wieczorne uczty kończyły się pijaństwem i
pojedynkami. Pułki, które były ulokowane w miastach, jeden obok drugiego nie
mogły ścierpieć swej obecności, dlatego pojedyncze starcia powtarzały się,
póki jeden z oddziałów nie został przeniesiony. We Wrocławiu podczas bijatyki
w knajpie czterech żandarmów i jeden huzar zostało zabitych, a sześciu
huzarów, trzech żandarmów, pontonier i artylerzysta zostali ranni. Oficerowie,
którzy wkroczyli między nich z dużym trudem odesłali oddziały na kwatery.
Nieco później przy grze w bilard posprzeczali się oficerowie dragonów i
huzarów, co doprowadziło do pojedynku. Huzar zabił dragona, w związku z czym
czterech dragonów chciało pomścić jego śmierć.
Fragmenty książki Żołnierzem pogardzali uczeni, uważając go za niższy gatunek.
Jeszcze bardziej nienawidzili go pismacy i urzędnicy sądowi. Pod arkadami
Palais-Royal wydawali przecież swój ostatni grosz na młode prostytutki,
pracujące dla gwardzistów francuskich. Kupcy obawiali się pięści żołnierza, a
mieszczanie jego niewyparzonego języka. Szlachta natomiast pozostawała
całkowicie obojętna na jego los. Uważała żołnierza za syna marnotrawnego. Nie
szanowała go, ponieważ był opłacany gorzej niż najemnik. Z kolei chłop, zawsze
trochę zazdrosny o miasto, z obawą patrzył na wszystko, co stamtąd pochodziło.
Nie ufał wojakom, uważając ich za ,,niebieskie ptaki”, które porzuciły pracę
dla swego fantazyjnego ubioru. Poza tym pod chłopską strzechą żołnierz zwykle
niszczył w toastach cynowe kubki, chełpił się swoimi wyczynami i bałamucił
kobiety. (...) Jeśli kampania prowadzona była w dobrze zaopatrzonym kraju,
żołnierze szybko zapominali o zapobiegliwości. Co dnia rozmaite artykuły
lekkomyślnie pozostawiali na biwakach. Tym, którzy maszerując przez
Brandenburgię pozbyli się sprzętu kuchennego, w Polsce pozostawało jedynie
pieczenie ziemniaków nadziewanych na koniec tasaka. W Niemczech, chcąc
zmniejszyć ciężar swojego ekwipunku, żołnierze wyrzucali w błoto, pozostawiali
lub celowo gubili kociołki. W efekcie wszystkim regimentom brakowało tego typu
utensyliów, a sytuacji nie poprawiało nawet zabieranie ich z polskich wsi.
Skargom na niedostatek nie było końca. Pod koniec kwietnia 1807 roku w
korpusie Neya kociołki, menażki i inne sprzęty należały do rzadkości. W
pozostałych związkach operacyjnych (aż do lata) sytuacja wcale nie wyglądała
lepiej. Nie poprawiło jej nawet zdobycie Gdańska. Doszło do tego, że po bitwie
pod Lidzbarkiem Warmińskim oficerowie kawalerii parzyli sobie herbatę w puszce
kartaczowej. (...) W tym czasie wciąż biły się załogi twierdz nad Renem i
wezwani pod broń inwalidzi. Ludzie krańcowo wyniszczeni wojną podejmowali
ostatni wysiłek na sam dźwięk imienia cesarza i w trosce o honor Francji.
Byłemu porucznikowi grenadierów konnych Starej Gwardii (...) w 1812 roku
amputowano dziesięć palców. Przymocował więc do lewego kikuta hak, żeby móc
trzymać wodze swojego wierzchowca. Do prawego nadgarstka rzemieniem
przywiązany miał pałasz. Został dwukrotnie ranny w walkach pod Craonne.