From a forested Polish village to the blinding lights of London, A Time to
Reap looks at one woman's story against the mountain landscape of an evolving
nation and one of Poland's hottest political topics - abortion and the
Catholic Church.
Świat dramatów Anny Wakulik wygląda jak warszawskie metro. Unikatowe w skali
Polski, nieustannie udoskonalane i rozbudowywane, prowadzące monitoring
użytkowników, aby zarejestrować ich obraz. Pierwsza linia to teatr
psychologiczny. Druga linia to teatr codzienności. Każda stacja oznaczona
czytelnie autorskim logo. Tworzą je poczucie humoru i komunikatywność, a
pasażerowie co pewien czas słyszą głos autorki, który przypomina, że człowiek
jest istotą wrażliwą i podatną na zranienie. Kamila Łapicka Dominantą dramatów
Anny Wakulik jest brak - miłości, sensu, zrozumienia - lub też, cytując tytuł
antologii, „błąd wewnętrzny”, rodzaj nieusuwalnej skazy. Nieutulone, poranione
postaci cierpią ból fantomowy po osobach, które w jakiś sposób zniknęły z ich
życia, rozliczają samych siebie z zaprzepaszczonych szans. Ich bronią jest
język - ironiczny, częściej alienujący niż wzmacniający nadwątlone więzi. A
jednak autorka nie kładzie krzyżyka na swoich bohaterach, ocala w nich bowiem
pierwiastek człowieczeństwa, dzięki któremu podejmują próby odbudowania
spalonych mostów. To literatura przenikliwa, precyzyjna, dreszczogenna. Agata
Tomasiewicz
Pomysł na konkurs zrodził się z przekonania o wyjątkowej roli i możliwościach
dramatopisarzy, którzy jak nikt inny potrafią wykryć i rozpoznać, krytycznie
zinterpretować i symbolicznie rozwiązać nasze ukryte konflikty: wewnętrzne i
zewnętrzne, indywidualne i zbiorowe. Jednak pozycja zawodowa polskich autorów
teatralnych jest rażąco niska w porównaniu z ich artystycznym potencjałem.
Dramatopisarze nie są dziś pełnoprawnymi partnerami ani dla wydawców (którzy
nie zabiegają o nowe sztuki, nie publikują ich i nie popularyzują wśród
czytelników), ani dla reżyserów (którzy o wiele częściej sięgają po klasykę
lub inscenizują dzieła epickie). Sytuacji współczesnych autorów nie poprawiają
też zadawnione stereotypy na temat dramatu jako literatury, która dopiero na
scenie zyskuje prawdziwą wartość. Na tym rozpowszechnionym przekonaniu
korzysta tylko teatr postdramatyczny, degradujący pisarzy do roli adaptatorów
słów już wypowiedzianych w cudzych dziełach, w innych mediach, a nawet na
próbach, podczas aktorskich improwizacji. Dramatopisarze, choć ciągle nie
poddają swojej własnej wyobraźni, zmuszeni są pracować w bardzo
niesprzyjających warunkach. Jeżeli nie piszą na zamówienie konkretnych
teatrów, szanse na publikację swoich utworów poza obiegiem czasopiśmienniczym
mają niewielkie, a na ich inscenizację praktycznie zerowe. Natomiast tworząc
dla konkretnego reżysera, mogą pożegnać się z myślą o powtórnym wystawieniu
swoich sztuk. W ostatnich latach tak mało dramatów współczesnych doczekało się
kilku premier, że formułowanie wygórowanych oczekiwań wobec autorów
teatralnych wydaje się nieuprawnione. Może dlatego niektórzy renomowani
krytycy zwątpili dobre sztuki w możliwość oceny ich dzieł? Problematyczna
stała się dla nich sama klasyfikacja gatunkowa czy wręcz rodzajowa literatury
teatralnej, co w efekcie zrównuje pisarzy z dramaturgami, scenarzystami,
teatralnymi copywriterami. Dramatem nazywa się przecież wszystko, co służy
dziś reżyserowi za językową protezę spektaklu. Jak sprawić, by powstawało
więcej tekstów o wyraźnej, autorskiej sygnaturze, za którą kryje się świat, a
nie tylko godny rozmontowania dyskurs? Czy jesteśmy w stanie przywrócić
autorowi należne mu miejsce w polskim teatrze, a sam teatr ponownie
zainteresować dramatem? Możemy spróbować, najlepszym z pisarzy dając szansę na
systematyczną pracę nad interesującymi ich tematami i oryginalną formą
dramatyczną, a wybranym teatrom wsparcie finansowe w realizacji nowo
powstałych sztuk. Do tego w gruncie rzeczy sprowadza się pomysł na
DRAMATOPISANIE, który przyniósł już pierwsze owoce utwory wyrafinowane
językowo i stylistycznie, świetnie skomponowane, a przy tym istotne,
angażujące, dotkliwe. Wkrótce zapoznają się z nimi reżyserzy, ale też krytycy
i czytelnicy. Tylko dzięki lekturze starannie publikowanych sztuk, ich
wielokrotnej interpretacji scenicznej i ocenie recenzentów polska kultura
dramatyczna zdoła się odrodzić. Praktyki te w czasach łatwej reprodukcji,
szybkiego eventu i promocji, która zastępuje krytykę, wymagają pewnego
wysiłku, ale warto go podjąć, gdy w grę wchodzą dobre sztuki.