Rzadko się zdarza, abym do napisania recenzji artykułu, podręcznika czy książki siadała z tak mieszanymi uczuciami i silnymi emocjami, jak w tym przypadku. To już pierwszy plus dla Autora, zgodnie z powiedzeniem:' najgorsza jest obojętność', a potencjalny Czytelnik z pewnością nie przejdzie obok tej pozycji obojętnie. Jestem przekonana, że część osób będzie rekomendować poradnik znajomym, mówiąc, że czyta się go 'jak kryminał'... Ja sama przeczytałam książkę jednym tchem, momentami zafascynowana sposobem przybliżenia lekarzom rodzinnym problematyki depresji, momentami wściekle niezgadzająca się z niektórymi poglądami. Książka - w zamierzeniu poradnik dla lekarzy, którzy, jak pisze Autor w Przedmowie:'mają potrzebę dowiedzenia się czegoś możliwie jak najbardziej praktycznego na temat depresji' - w wielu miejscach przypomina raczej esej, w którym dowcipnie i ze swadą przedstawiane są refleksje klinicysty na tematy różne, mniej lub bardziej ściśle z depresją związane. Zmusza to Czytelnika do zastanowienia się nad swoimi postawami i poglądami, co więcej: wzmaga jego zainteresowanie zagadnieniem - i to kolejny punkt dla Łukasza Święcickiego. Autor porusza zagadnienia kluczowe dla rozpoznawania i rozumienia depresji w praktyce ogólnolekarskiej. Książka napisana jest ciekawie, czyta się ją bardzo dobrze i z dużym zainteresowaniem. Zawiera przykłady ' z życia wzięte'. z recenzji dr hab. Dominiki Dudek
Święcicki Łukasz Livres






W potocznym mniemaniu przestępcę powinna spotkać sprawiedliwa kara... Czy system prawny, w którym znajdujemy przecież także powiązanie przestępstwa i kary, jest i może być autonomiczny, jak chcieli tego pozytywiści prawni? Może jednak prawodawca odpowiadając na ludzka potrzebę sprawiedliwości powinien brać pod uwagę także inne wymiary ludzkiej aktywności? Może jakieś okoliczności łagodzące? Może kwestię opłacalności kary? Jakie czynniki należy brać pod uwagę i jakie się bierze pod uwagę tworząc system prawny, który z jednej strony będzie odpowiadał dość rygorystycznym oczekiwaniom społeczeństw, a z drugiej, nie doprowadzi do ich upadku? Jakie dyscypliny naukowe mogą pomóc w wypracowaniu takiego modelu prawnego? Rozstrzygnięcia jakich dyscyplin pomogą nam skonstruować najsprawiedliwszy system prawny?
Choroba afektywna dwubiegunowa. Scenariusze postępowania
Od czasu napisania pierwszego wydania tej książki minęło niemal 10 lat. [ …] Uznałem, że depresja jednak nie jest zwykłą chorobą. Nie mogę więc z czystym sumieniem pracować nad wydaniem książki pod tytułem „Depresja – zwykła choroba?”, nawet z tym pytajnikiem na końcu. Obecnie jestem bowiem przekonany, że depresja jest „niezwykłą chorobą”. Podczas pisania pierwszej wersji tej książki miałem poczucie, że należy przede wszystkim „destygmatyzować” depresję, wykazywać, że nie różni się ona od innych chorób, po to, żeby osoby chore na depresję nie czuły się gorsze od osób chorych na grypę. Jest to słuszna działalność, a osoby chore na depresję rzeczywiście nie są w niczym gorsze od chorych na grypę. Jednak depresja nie jest grypą, a upieranie się przy takim punkcie widzenia daje w rezultacie więcej strat niż korzyści. Ze Wstępu
Choroba afektywna dwubiegunowa. Trudności diagnostyczne
Z popularyzacją wiedzy medycznej kłopot jest taki, że każdy w zasadzie czuje się kompetentny, by takową uprawiać. Zawiera to, rzecz jasna, spory ładunek grozy, ale pozostaje faktem. Ilość szczerych optymistów, podstępnych szaleńców i prostych kanciarzy, którzy nieść usiłują w lud kaganek wiedzy medycznej jest zastraszająca. Najgorsze jest jednak to, że ludzie na owe zabiegi reagują właściwie tylko w jeden sposób – entuzjastycznie. Oczywiście, słychać czasem głosy oburzenia i lament zgrozy, kiedy okazuje się, że popularyzacja owszem, była, ale efekty jej są zgoła inne od oczekiwanych. Cichną one jednak zaraz, kiedy w zasięgu wzroku publiczności pojawia się nowy guru, który wyjaśnia „ciemnemu ludowi” jak jest. Im silniej zaś ów guru podkreśla swoją niezwykłość, tym większą zdobywa popularność. I to jest pułapka, o której mechanizmie on sam nic nie wie. My jednak wiemy i niniejszym ją rozbrajamy – tą oto książką napisaną przez prawdziwego profesora, prawdziwej medycyny, takiego w dodatku co się zajmuje chorymi psychicznie i nerwowo. „Buka u psychiatry” to także książka napisana ręką zwykłego człowieka, takiego co rozumie głęboko innych ludzi, a przeznaczona dla takich jak on zwyczajnych, którzy nie poszukują w swoim życiu rozwiązań ekstra, ale chcą jakoś zrozumieć, co się z nimi dzieje. Do tego potrzebna jest wiedza, doświadczenie i praktyka. I to jest jedną z wielu zalet „Buki”. Z każdej strony tej książki patrzą na nas swoimi uważnymi ślepiami wszystkie trzy – wiedza, doświadczenie i praktyka. I nie ma tu miejsca na wyciąganie królika z czarnego cylindra, cudowne recepty na życie wieczne czy choćby tylko takie zdrowe do samej emerytury. Jest za to mnóstwo współczucia, zrozumienia i prawdziwej wiedzy. Bo to jest książka profesora psychiatrii o ludziach i dla ludzi zmagających się z problemami psychicznymi. Jest to także książka dla tych, którzy czują potrzebę, nie we własnej sprawie, ale w sprawie innych, być może bliskich, a być może trochę mniej bliskich, zmierzyć się demonami opisywanymi przez Łukasza Święcickiego. To nie wszystko. „Buka” to także książka dla lekarzy, i to tych, którym się wydaje, że wiedzą już wszystko. Ponieważ nic, medycyna także, nie wisi w próżni, „Buka” osadzona jest mocno w realiach. To znaczy, że jest to książka do czytania, albowiem zwykły całkiem człowiek, profesor Łukasz Święcicki, też jest osadzony w realiach. On je w dodatku nazywa i klasyfikuje po swojemu, co nie każdemu się podoba, ale póki co w żadne rycerskie polemiki nikt się z autorem nie wdaje. Nikt, słysząc krytykę Święcickiego, nie staje naprzeciwko niego ze szpadą i nie mówi – walcz. Wielu za to usiłuje zajść go z tyłu i kopnąć znienacka, za to co pisze. To nie jest ładne i mało na wspólnego z godnością. Jako wydawca i promotor niniejszej publikacji ostrzegam więc, że przy każdorazowym stwierdzeniu takiej próby, będę stosownie reagował. „Buka u psychiatry” bowiem to książka znakomita, piękna, szczera i napisana przez wrażliwego człowieka, w końcu lekarza. A kim są wydawcy, to każdy z czytelników już dobrze wie. Szczerze zachęcam do lektury.
Na temat depresji wydano bardzo wiele książek. Część z nich to klasyczne podręczniki akademickie, napisane z myślą o studentach medycyny i lekarzach.(...)Zadaniem kolejnej grupy książek dotyczących depresji jest pocieszenie. Dowiemy się z nich, że nie jesteśmy sami, że nasza choroba przeminie, że pozytywne myślenie pomaga zwalczać wszelkie przeciwności itd. (...)Jeszcze inna grupa książek to relacje osób z depresją dotyczące ich przeżyć związanych z chorobą. Są to często bardzo poruszające historie, choć czasem przeżycia są na tyle indywidualne, że trudno się z nimi utożsamić lub wyciągnąć z nich ogólne wnioski. (…) Ostatnia grupa, mam wrażenie, że najmniej liczna, to książki pisane przez klinicystów, którzy w swojej karierze spotkali tysiące chorych na depresje, bardzo starali się ich zrozumieć i teraz próbują to przekazać innym. Wydaje mi się, że wartość tych książek polega na tym, że łączą w sobie zawodowy i osobisty punkt widzenia. Celem niniejszej publikacji nie jest pocieszenie jako takie, tylko przybliżenie do zrozumienia. Zrozumienie nie zawsze przynosi ukojenie, czasem nawet przeciwnie, jak napisał Kohelet: „Im więcej wiedzy, tym więcej cierpienia”. Moim zdaniem jednak lepiej wiedzieć. Jeśli ktoś uważa inaczej – niech nie czyta. Pozostałe osoby zapraszam do lektury. Zastrzegam, że to, o czym piszę, wiem głównie od wielu osób chorych. Staram się na to nakładać swoją wiedzę medyczna, ale słowa moich pacjentów maja pierwszeństwo. Jeśli mówią oni coś, czego nie znajduję w książkach – tym gorzej dla książek.
Leon Kołakowski, wnuk: Nazywają go: Łukasz, Profesorek, Kłizolek, Doktorek, HauHau (to Borys), a dla mnie jest po prostu Dziadeczkiem. Nie wiem jak to robi, ale ciągle trafiają mu się śmieszne przygody, a gdy je opisze, są jeszcze śmieszniejsze. Zawsze cieszę się, kiedy w nich występuję. Nie ma drugiego takiego Dziadeczka na świecie. Robert Mazurek: Święcicki nie jest psychiatrą z filmów Woody Allena, on jest Woody Allenem. Co prawda nic mi nie wiadomo, by był aż tak neurotyczny i skoncentrowany na seksie, ale z pewnością ma poczucie humoru. Czasem to nawet okazuje. Kazik Staszewski: O tym, że Łukasz Święcicki jest jednym z najwybitniejszych psychiatrów w Polsce wie niemal każdy, kto chociażby liznął psychiatrii czy jako leczący, czy jako leczony. Wielcy ludzie mają to do siebie, że z reguły nie koncentrują się na jednym obszarze aktywności. Profesor jest świetnym felietonistą, czego niezbity dowód trzymają państwo w rękach przed oczami. Rozległe spektrum zainteresowań czasem skłaniające do refleksji, czasem pełne czystego humoru, niezbity dowód świetnego stylu i pióra, jakie posiadł on bez żadnej wątpliwości. Gorąco polecam i zachęcam do lektury. Żałować z pewnością nie będziecie, a raczej wręcz odwrotnie. Igor Zalewski: Ostatnio kiedy oglądam familijne seriale, to identyfikuję się z dziadkami, chociaż mam jedynie stopień ojca. Po przeczytaniu felietonów Łukasza Święcickiego zrozumiałem, dlaczego tak się dzieje. On jest dziadkiem i ja też nim chcę być, skoro dziadkowie mają taki talent!